fbpx

The Comet is Coming: coś nieuchwytnego i wzniosłego
The Comet is Coming: Something Elusive & Sublime

Text by Jakub Marszałek originally published on FB at Nieobiektywnie i nieregularnie.
🇬🇧 READ IN ENGLISH HERE
All photos by Norbert Burkowski (No.Photos) for Kraków Music & Follow The Step

Niestety wiele wskazuje na to, że H.P. Lovecraft miał rację i za stworzenie świata odpowiada byt pokroju Azathotha. O co chodzi z ową istotą? Jest to ślepy „bóg-idiota”, który powołał do życia kosmos poprzez granie na flecie. Sęk w tym, że przez cechującą go niedoskonałość i bezmyślność, oberwało się także jego dziełu — dlatego też przyszło nam egzystować w tak nieciekawych warunkach. Jednakże jestem pewien, że gdyby zamiast Azathotha za wszystko odpowiedzialny byłby Shabaka Hutchings i dźwięki jego saksofonu, to żylibyśmy w kompletnie innej rzeczywistości.

Te dźwięki po prostu brzmią jak muzyka kosmosu. Wystarczy zamknąć oczy, wsłuchać się w kolejne nuty dobiegające ze sceny i wówczas z łatwością przenosimy się w inny, lepszy wymiar… A to wszystko bez jakichkolwiek środków wspomagających!

Zwłaszcza gdzieś około trzydziestej minuty show, kiedy to obok siebie zagrano rewelacyjne „Summon the Fire” i „Blood of the Past”. Cóż się tam wtedy działo! Chyba każdy z (ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu) naprawdę licznego audytorium poczuł w sobie chęć pląsania, kiwania głową, czy beztroskiego tańczenia. Był to doprawdy wspaniały widok, który pokazał, jak wspaniałą rolę może pełnić muzyka w życiu człowieka.

The Comet Is Coming zawitało do Polski w ramach trasy promującej ich najnowszy album, czyli „Hyper-Dimensional Expansion Beam” – prawdę mówiąc, słuchałem go tylko raz, w dzień koncertu, nie mogę więc powiedzieć, bym był dobrze obeznany z tematem. Tak się złożyło, że setlista składała się w całkiem sporej mierze z najnowszych kompozycji. Czy stanowiło to dla mnie jakikolwiek problem? W żadnym wypadku! Sztuka Komety to specyficzne wydarzenie, w którym mam wrażenie, chodzi wyłącznie o to, co dzieje się w danej chwili. Tutaj nie chodzi o odegranie kompozycji zgodnie z albumowym schematem, a o wytworzenie atmosfery, dzięki której wszystko staje się jednym. Nie bez powodu swe wypociny zacząłem od kryptognostycznych refleksji na temat natury wszechświata – od dawna twórczość The Comet Is Coming kojarzy mi się z „czymś więcej”, czymś nieuchwytnym i na swój sposób podniosłym. Na żywo również miałem takie wrażenie, jednakże poczułem je w formie spotęgowanej. Te dźwięki po prostu brzmią jak muzyka kosmosu. Wystarczy zamknąć oczy, wsłuchać się w kolejne nuty dobiegające ze sceny i wówczas z łatwością przenosimy się w inny, lepszy wymiar… A to wszystko bez jakichkolwiek środków wspomagających! Coś podobnego spotkało mnie chyba tylko przy niektórych dziełach Jana Garbarka, choć odbieram je w nieco inny, bardziej stonowany sposób. Natomiast Kometa wręcz tętni życiem, swego rodzaju pierwotną energią, dającą początek wszystkiemu i wszystkim.

Mimo wszystkiego, co powyżej, nie powiedziałbym jednak, że koncert The Comet Is Coming można określić mianem misterium. To raczej zderzenie z potężną dawką witalności, ale przejawia się ona w różny sposób. Na pewno nie spodziewałem się momentu, w którym genialny wręcz klawiszowiec Danalogue postanowił rozkręcić mini rave’a po to, by… Shabaka mógł wspomóc się kilkoma buchami Marysi. Było to zdecydowanie ciekawe przeżycie, gdyż kontrast między tym, co miało miejsce kilka minut wcześniej, a nadzorowaną ze sceny dyskoteką był całkiem spory. Choć tak naprawdę odprężający klimat koncertu czuć było przez znaczną większość wieczoru. Zwłaszcza gdzieś około trzydziestej minuty show, kiedy to obok siebie zagrano rewelacyjne „Summon the Fire” i „Blood of the Past”. Cóż się tam wtedy działo! Chyba każdy z (ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu) naprawdę licznego audytorium poczuł w sobie chęć pląsania, kiwania głową, czy beztroskiego tańczenia. Był to doprawdy wspaniały widok, który pokazał, jak wspaniałą rolę może pełnić muzyka w życiu człowieka.

Z Kamiennej wyszedłem bez żadnych złudzeń: cokolwiek by się nie działo, bilet na kolejny gig Komety kupię tak szybko, jak to możliwe. Niezwykle chciałbym przeżyć to wszystko jeszcze raz, ponownie zanurzyć się w tych dźwiękach i czuć, jak rozchodzą się po całym moim ciele. Takie wydarzenia nie zdarzają się szczególnie często. Nie marnujmy więc nadarzających się okazji i korzystajmy z nich, jeśli tylko możemy!

Wielkie dzięki Kraków Music za wejściówkę.

Sign up to Kraków Music Newsletter to receive information about our concerts, competitions, news and more.

Concert organised by 

🇬🇧 The Comet is Coming: Something Elusive & Sublime

Unfortunately, there are many indications that H.P. Lovecraft was right, and an entity like Azathoth is responsible for creating the World. But who is this deityt? He is a blind, “idiot-god” who brought the cosmos to life by playing the flute. The problem is that due to his imperfection and thoughtlessness, he was also struck by his own work – which is why we had to live in such uninteresting conditions. However, I am sure that if instead of Azathoth, Shabaka Hutchings and his saxophone were responsible for everything in creation, we would be living in a completely different reality.
I discovered The Comet Is Coming sometime in the summer of 2019. Getting to know “Trust in the Lifeforce of the Deep Mystery” was undoubtedly a shocking experience. On the one hand, I heard elements known to me from other jazz releases, but there was no doubt that I had come across a new vein in the genre. I missed the concert at the beginning of that horrible 2020. I did not have time to buy a ticket and I was not lucky enough to find a resale. No wonder that I was really happy when I heard about the next performance in Krakow. It may seem strange, however, that (this mood hasn’t completely vanished) I am not in the mood for concerts and I would’ve simply let the performance of TCIS go. Fortunately, life does not always completely such, and thanks to winning the competition for a ticket, I was able to visit the premises on Kamienna Street again. And it happened!
The Comet Is Coming came to Poland as part of the tour promoting their latest album, “Hyper-Dimensional Expansion Beam.” In fact, I listened to it only once, on the day of the concert, so I cannot say that I am very familiar with the subject. It so happened that the set list consisted to a large extent of their newest compositions. Was it any problem for me? Not at all! TCIC’s art is a specific kind of event in which I have the impression, it is only about what is happening at the moment. It is not about playing out the composition according to the album, but about creating an atmosphere that makes everything become one. It is not without reason that I started my scribble with crypto-agnostic reflections on the nature of the universe, since for a long time I associate the work of The Comet Is Coming with “something more”, something elusive and in its own way sublime. I also had this impression when listening to them live, but I felt it in an intensified form. Their sounds just is just like outer-space, cosmic music. Just close your eyes, listen to the next notes hitting you from the stage and you can easily feel how you move to a different, better dimension… And all this without any support! Something similar happened to me only with some of Jan Garbarek’s works, although I perceive them in a slightly different more subdued way. The Comet, on the other hand, is teeming with life, a kind of primal energy that gives rise to everything and everything.
Despite all the above, I would not say that The Comet Is Coming concert can be described as something of a mystery. Rather, it’s a collision with a massive dose of vitality, but it manifests itself in different ways. I certainly did not expect the moment when genius keyboard player Danalogue decided to start a mini rave in order to allow Shabaka take a minute to have a few puffs of MaryJane. It was definitely an interesting experience, because the contrast between what happened a few minutes earlier and the disco overseen from the stage was quite big. Although, in fact, the relaxing atmosphere of the concert could be felt for most of the evening. Especially around the thirtieth minute of the show, when the sensational “Summon the Fire” and “Blood of the Past” were played one after the other. What was happening there and then?! To my very positive surprise, probably everyone from the audience felt the desire to dance, nod their head or dance carefree. It was a truly magnificent sight that showed how great the role music can play in a person’s life.
I left Kamienna street without any illusions: whatever happens in the future, I will buy a ticket for the next Comet gig as soon as possible. I would love to experience it all again, to immerse myself in these sounds again and feel them spread throughout my body. Such events do not happen very often. So let’s not waste the opportunities that come up, and let’s take advantage of them if we can!
Many thanks to Kraków Music for the ticket.

Post your comment

9 Polish pop artists at the Kraków Live Festival you need to know to be in
Ninja Episkopat: A Post-Pandemic Jazz Assault