fbpx

Gaslighting & Angst: Winners of the Art and Violence 2020 Composition Competition
Interviews with Tomasz Szczepanik (PL) & Valentin Schaff (DE)

Eros & Tanatos, Love & Death, Art & Violence

These are drives, ideals, impulses and ideas inherent in life at large and are essential dichotomies in the dialectics of creativity. It is their counterposition and the conflict that arises from their constant interaction that lights up the spark of inspiration. Pleasure and beauty, as much as discomfort and decadence, are feelings and conditions that give shape to the human experience. Whether there’s an act of violence in the conception of art or an artistic drive that feeds from violence, it is impossible to deny their connection, specially in our current times where natural violence in the form of a deadly virus has spurred the need for an assuasive artistic outlet.
Aware of the importance of such topics and the value and usefulness of music in tackling them, the 2Act Foundation organised a composition competition for piano trio (violin, cello, piano) towards the end of last year. The winners have been selected from an international pool of submissions and their music will be performed on April 16, 2021 at Villa Decius by the Contemporary Ensemble Spółdzielnia Muzyczna.
Kraków Music had the pleasure of interviewing the laureates Tomasz Szczepanik (Poland) and Valentin Schaff (Germany), in Polish and in English respectively. We look forward to listening to their compositions and kindly invite you all to tune in for the online transmission of the event. In the meantime, we encourage you to read about the composers, their music, opinions and ideas.

Tomasz Szczepanik (Polska)

1st Prize. Gaslighting.

Jedną z najgroźniejszych i najokrutniejszych, a zarazem najczęstszych i najbardziej wyrafinowanych form przemocy psychiczno-emocjonalnej jest gaslighting. Nie ma w niej bicia czy fizycznego znęcania się nad drugą osobą, nie ma też przemocy finansowej. Jest za to sprawne i długotrwałe manipulowanie psychiką ofiary, którego celem jest doprowadzenie pokrzywdzonego do utraty pewności siebie oraz utraty poczucia własnej wartości. Ofiary gaslightingu czują się zdezorientowane, niespokojne, bezradne, nierozumiane i zaczynają wątpić we własną percepcję rzeczywistości.

One of the most dangerous and cruel, and at the same time the most common and sophisticated forms of psycho-emotional violence is gaslighting. There is no hitting or physical abuse, and no financial violence. Instead, it is efficient and long-lasting manipulation of the victim’s psyche, the aim of which is to lead the victim to loss of self-confidence and loss of self-esteem. Gaslighting victims feel confused, anxious, helpless, misunderstood and begin to doubt their own perception of reality.

Po pierwsze, wiązała się z chęcią zmierzenia się z podanym tematem konkursu. Następnie przystąpiłem do poszukiwań oryginalnej inspiracji pozamuzycznej i sposobów przełożenia jej na struktury dźwiękowe.

Wszyscy się zgodzimy, że przemoc jest zjawiskiem, które należy potępiać, eliminować i przerywać. Wszyscy przemocą gardzą, uciekają i przed nią samą, i przed przyznawaniem się do jej stosowania. Niestety okazuje się, że w mniejszym lub większym stopniu przemoc psychiczną stosujemy wszyscy i to codziennie. Jedną z najgroźniejszych i najokrutniejszych, a zarazem najczęstszych i najbardziej wyrafinowanych form przemocy psychiczno-emocjonalnej jest gaslighting. Nie ma w niej bicia czy fizycznego znęcania się nad drugą osobą, nie ma też przemocy finansowej. Jest za to sprawne i długotrwałe manipulowanie psychiką ofiary, którego celem jest doprowadzenie pokrzywdzonego do utraty pewności siebie oraz utraty poczucia własnej wartości. Ofiary gaslightingu czują się zdezorientowane, niespokojne, bezradne, nierozumiane i zaczynają wątpić we własną percepcję rzeczywistości. W ostatnim czasie ta nikczemna technika manipulacji staje się często np. elementem mobbingu w pracy, a nawet bywa używana w polityce, jako sposób narzucania narracji. Co więcej, ludzie często sami się gaslightingują, odbierając sobie prawo do określonych emocji czy przemyśleń.

Poszukując oryginalnej inspiracji spełniających kryteria regulaminu konkursu uznałem, że warto (choćby poprzez muzykę) przybliżyć społeczeństwu problem przemocy psychicznej. Ostatnimi czasy w Internecie pojawiło się wiele artykułów opisujących zagadnienie. Ponadto sytuacja epidemiczna i ogólna izolacja społeczeństwa może wpływać na obniżanie własnej wartości i mimowolne poddawanie się manipulacji. Dlatego uznałem, że dla ówczesnego społeczeństwa jest to ważne zagadnienie.

Odpowiadając na pytanie posłużę się pewnym porównaniem. Mianowicie, komponując np. muzykę sakralną chciałbym, aby odbiorca słuchając tych utworów doznał swoistego „doba” czy inaczej mówiąc „łaski”. Zdaje się, że te prace swoistą cechę posiadają, gdyż po wysłuchaniu ich człowiek przez pewien czas pozostaje wyciszony i „uduchowiony”. I taki jest mój cel. Natomiast czy zastosowane środki kompozytorskie powodują zbliżenie się do sacrum. Uważam, że nie możemy jednoznacznie stwierdzić, iż dany układ dźwięków, tonacji, współbrzmień, interwałów, czy motywów jest mniej lub bardziej religijny. Co prawda, poszczególne epoki historyczne, wypracowały swoje sposoby, aby poprzez symbole wiary – zarówno w kompozycjach wokalno-instrumentalnych, jak i instrumentalnych – przemawiało sacrum. W epoce baroku, każde zdarzenie czy opis biblijny zostaje odzwierciedlone w motywach, w melodyce czy rytmice poprzez zastosowanie figur retorycznych (swoistych metafor religijności). Dzięki nim dany symbol kieruje odbiorcę do Boga, Jego chwały oraz do pojęć dla religii uniwersalnych: łaski, grzechu, pokuty czy odkupienia. Ale czy zastosowanie takich symboli „naznaczy” dzieło sakralnością. Czy wykorzystanie w kompozycji cytatu z chorału gregoriańskiego, stanowić będzie o religijności czy świętości utworu? Raczej nie. Możemy natomiast jedynie mówić, iż dane elementy konstrukcyjne dzieła muzycznego przemawiają za jej religijnym charakterem, możemy mówić o środkach, dzięki którym ów religijność może być wywołana (gdyż nie wszystkie utwory z założenia religijne wzbudzają w słuchaczu jednakowe doznanie sacrum). Podobnie jest z utworem gaslighting. Kompozycja stanowi jedynie próbę przełożenia na struktury dźwiękowe semantycznego znaczenia angielskiego słowa tytułowego tłumaczonego, jako „gasnący płomień”. Dlatego punktem wyjścia stały się rozszerzone techniki wydobycia dźwięku oscylujące wokół bogatego spektrum krótkich brzmień perkusyjnych (utożsamianych z manipulatorem) skontrastowanych z niestabilnością i nieprzewidywalnością poszarpanych linii instrumentalnych szumów i zgrzytów (utożsamionych z ofiarą, w której stopniowo wzrasta poczucie winy, wątpliwość i utrata przeświadczenia o możliwości podejmowania dobrych decyzji). To muzyczna „wizualizacja” stopniowo rodzącej się w umyśle ofiary niepewności i uległości wobec oprawcy, to artystyczne „zobrazowanie” tytułowego gasnącego płomienia nadziei.

Niechciał bym, aby mój utwór miał w jakikolwiek sposób służyć manipulacji.

Edukację muzyczną rozpocząłem w bardzo późnym wieku, gdyż mając dopiero 15 lat zdecydowałem o profesjonalnym rozwoju muzycznym. Wtedy, będąc uczniem klasy ósmej szkoły podstawowej, postanowiłem przystąpić do egzaminów wstępnych do szkoły muzycznej II stopnia. Niestety łódzkie placówki artystyczne niechętnie przyjmowały uczniów bez przygotowania muzycznego. Szukając alternatywy, natrafiłem na nowopowstałe Liceum Muzyczne w Lutomiersku. Po przeprowadzonych konsultacjach z dyrekcją szkoły, postanowiłem o przystąpieniu do egzaminów wstępnych. Miałem wtedy zaledwie cztery miesiące na przygotowanie programu egzaminacyjnego. Wiedziałem, że będzie to zadanie niezwykle trudne, ale moim marzeniem była nauka w szkole muzycznej. I tak zostałem uczniem liceum muzycznego. Pierwsze lata szkoły średniej były niezwykle trudne, gdyż musiałem nadrobić zaległości powstałe poprzez nieuczęszczanie do szkoły muzycznej I st. Od samego początku nauki w liceum przyświecała mi wielokrotnie przywoływana przez dyrektora szkoły starożytna sentencja rzymskiego poety Owidiusza „kropla drąży kamień nie siłą, lecz częstym spadaniem, tak też człowiek nie staje się uczonym gwałtownie, lecz przez to, że często się uczy”. Będąc w klasie pierwszej szkoły średniej zrodziło się we mnie zamiłowanie do przedmiotu harmonia, a zarazem i marzenie, aby w przyszłości specjalizować się w tej dyscyplinie. Lata spędzone w lutomierskim liceum wspominam bardzo miło, a wytężona praca zaowocowała chęcią kontynuacji nauki w akademii muzycznej.

Początkowo złożyłem dokumenty na wydział instrumentalny – organy, ale z powodu braku miejsc, dostałem się na wydział pedagogiczny. Studia w tej jednostce z jednej strony umożliwiły mi pogłębienie wiedzy ogólnomuzycznej, z drugiej zaś dawały sposobność zapoznania się z dyrygowaniem i śpiewem chóralnym. Dlatego podczas pierwszych studiów zaangażowałem się w liczne projekty artystyczne (śpiewałem m.in. w Chórze Akademii Muzycznej, w Chórze Con vigore prowadzonym przez prof. A. Ryłko, w Chórze Politechniki Łódzkiej czy Łódzkim Chórze Kameralnym prowadzonym przez prof. J. Rachubińskiego). Wtedy też rozpocząłem pracę dyrygenta chóru amatorskiego, którą kontynuowałem przez kolejne 14 lat.

Następnie podjąłem w Akademii Muzycznej w Łodzi studia na kierunkach: kompozycja (w klasie prof. S. Kaczorowskiego) i teoria muzyki oraz ukończyłem Podyplomowe Studia Muzyki Filmowej, Komputerowej i Twórczości Audiowizualnej.

Próby kompozytorskie pojawiały się wraz z rozpoczęciem pierwszych studiów na kierunku edukacja artystyczna. Wtedy to w ramach zadań realizowanych na zajęciach (m.in.: harmonii, kontrapunktu, czy improwizacji fortepianowej) powstały pierwsze próbne prace. Jednak w pełni kompozycją zainteresowałem się będąc studentem IV roku edukacji artystycznej. Wtedy wprowadzono na uczelni nową siatkę godzin, dając tym samym studentom wydziału pedagogicznego możliwość pogłębienia wiedzy z zakresu Propedeutyki kompozycji i aranżacji. Już po kilku spotkaniach (z as. Sławomirem Zamuszko – do którego zostałem przydzielony) opracowywanie, a następnie pisanie własnych prac bardzo mnie zaciekawiło. Rok później, kiedy byłem na roku dyplomowym, świadomie zdecydowałem, iż nie zakończę edukacji na jednych studiach, tylko dalej będę pogłębiał swoją wiedzę z zakresu kompozycji. Po kilku spotkaniach konsultacyjnych z prof. Sławomirem Kaczorowskim – wykładowcą kompozycji w Akademii Muzycznej w Łodzi, złożyłem dokumenty na kierunek kompozycja. Wszystkie prace powstałe przed rozpoczęciem studiów kompozytorskich traktuję jako próby własnych „sił twórczych” – dlatego nie wymieniam ich w swoim spisie utworów. Jako pierwszy widnieje utwór Impresje na flet solo powstały w październiku 2005 roku (byłem wtedy studentem pierwszego roku kompozycji). Wtedy też zrozumiałem, że chcę się zajmować kompozycją, a praca nad nowymi utworami daje mi satysfakcję i możliwość wyrażenia siebie – swych myśli, idei, czy emocji.

Takich momentów było bardzo dużo. Najczęściej wiążą się one z wyjściem na scenę po prezentacji nowego utworu, albo podczas odbierania nagrody kompozytorskiej. Na chwilę obecną najbardziej zapadł mi w pamięć koncert, podczas którego wykonany został mój utwór Abyss na perkusję i orkiestrę symfoniczną, powstały w ramach przewodu doktorskiego. Pamiętam kilkusetosobową publiczność siedzącą nawet na schodach sali koncertowej i długie, dziesięciominutowe owacje. Byłem wtedy dumny oraz niezmiernie się cieszyłem z tak miłego odbioru utworu.

Jest wiele takich utworów. Reprezentują one różną stylistykę i obsadę wykonawczą. Jestem dumny zarówno z kompozycji reprezentujących zachowawczy nurt mojej twórczości (m.in. z utworu Cantate Domino przeznaczonego na chór mieszany a cappella, który był wielokrotnie wykonywany m.in. przez Zespół Wokalny Rondo z Wrocławia), jak i z kompozycji utrzymanych w stylistyce awangardowej (m.in. z utworu Imigrant – mikroopery wystawionej w Operze Narodowej, za którą otrzymałem I nagrodę na międzynarodowym konkursie kompozytorskim).

Kompozytor tworzący muzykę z wykorzystaniem niekonwencjonalnych technik wydobycia dźwięku cały czas się uczy, poszukuje i bada. Poznaje nowe nietypowe sposoby wydobycia dźwięku, nowe instrumenty czy nietypowe sposoby gry na instrumentach. Niemniej, owych poszukiwań nie traktuję jako „zmagania się”, gdyż przeprowadzane badania przynoszą mi radość i satysfakcję.

Myślę, że będzie to zdobycie I nagrody na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim na mikrooperę. Prestiż konkursu podnosi fakt, iż do komitetu organizacyjnego wpłynęły łącznie 172 kompozycje z całego świata, które oceniało 8-osobowe Jury, w którym zasiedli m.in. wybitni kompozytorzy: prof. Krzysztof Penderecki, prof. Zygmunt Krauze, prof. Hanna Kulenty i Jerzy Kornowicz.

Pomimo wielu przeciwności losu, wyrzeczeń i ciężkiej pracy dziś mogę stwierdzić jednoznacznie: robię to, o czym marzyłem od dawna, tzn. uczę harmonii (zarówno młodzież, jak i studentów) oraz komponuję i aranżuję utwory. Natomiast obecnym moim marzeniem artystycznym byłoby wykonanie skomponowanego przeze mnie utworu orkiestrowego podczas prestiżowego festiwalu zagranicznego.

W swoich utworach realizuję zamysł dzieł inspirowanych ideami pozamuzycznymi, wywiedzionymi z zainteresowań różnymi dziedzinami i dyscyplinami nauki. Taki interdyscyplinarny, artystyczno-naukowy typ namysłu jest charakterystyczny dla moich poszukiwań. Analiza i interpretacja czynników pozamuzycznych doprowadza mnie zarówno do stworzenia ogólnej koncepcji utworu, jak i do wyprowadzenia szeregu rozwiązań, stosowanych w określonych sferach kształtowania kompozycji. Jako cel nadrzędny stawiam zintegrowanie płaszczyzny idei pozamuzycznych z dźwiękiem. Niemniej, pragnę zaznaczyć – moje utwory wykraczają poza tradycyjnie rozumowaną programowość, ilustracyjność, gdyż zastosowane w nich rozwiązania nie należy utożsamiać z konkretnymi ideami pozamuzycznymi. Dźwięki w moich kompozycjach mają odzwierciedlać to, co wymyka się możliwości opisania słowem, gdyż zaczynają się one dla mnie tam, gdzie kończy się słowo, a przynajmniej jego semantyczny walor. Dlatego moje utwory charakteryzują się różnorodnością środków artykulacyjnych, dynamicznych i kolorystycznych oscylujących wokół zjawisk szumowo-szmerowych, perkusyjnych i quasi alikwotowych. Wobec powyższego, punktem wyjścia stają się dla mnie rozszerzone techniki wydobycia dźwięku oscylujące wokół bogatego spektrum harmonicznego skontrastowanego z niestabilnością i nieprzewidywalnością poszarpanych linii instrumentalnych szumów i zgrzytów. Natomiast elementy porządkujące przebiegi czasowe utworów, niejednokrotnie wiążę z efektami perkusyjnymi, przynoszącymi za każdym razem m.in. zmianę instrumentacji czy barwy. Wymienione środki kompozytorskie poprzez różnicowanie czy nakładanie wpływają na tworzenie dalszych kulminacji w utworze, po których krótkim rozładowaniu od razu rozpoczynam konstruowanie kolejnych napięć.

W okresie studiów – poszukiwań i krystalizacji własnego języka dźwiękowego, inspiracją, czy wzorem była dla mnie (jak dla wielu młodych kompozytorów) twórczość Krzysztofa Pendereckiego oraz Witolda Lutosławskiego. Wnikliwa analiza kompozycji tych mistrzów z pewnością poszerzyła mój własny język dźwiękowy. Pod koniec studiów zainteresowałem się muzyką elektroniczną. Wtedy powstał m.in. utwór Vision of an imaginary landscape na obój i warstwę elektroniczną, który był wynikiem analizy twórczości Witolda Szalonka i Bruno Bartolozzi’ego (niekonwencjonalne sposoby wydobycia dźwięku). Podczas studiów zainteresowała mnie ponadto twórczość mistrzów muzyki współczesnej, a mianowicie Stockhausena, Lachenmanna, Ligetiego czy Bouleza. Obecnie moje poszukiwania skierowane są na niekonwencjonalne sposoby wydobycia dźwięku, a inspiratorami czy raczej nurtem, którym mnie najbardziej ciekawi jest spektralizm (m.in. twórczość Anny-Marii Avram, Iancu’a Dumitrescu czy Pierluigi Billone).

Dźwięki w moich kompozycjach mają odzwierciedlać to, co wymyka się możliwości opisania słowem, gdyż zaczynają się one dla mnie tam, gdzie kończy się słowo

Cantate Domino
The sounds in my compositions are to reflect what eludes the possibility of describing with words, because for me, they begin where the words end…

Dla mnie kompozycja musi wyrażać wartości głębsze, nie lubię, nie umiem, pisać utworów o „niczym”. Kompozycja musi wzbudzać w słuchaczu określone emocje, wyobrażenie, musi „przenieść” odbiorcę w zasugerowane przez tytuł miejsce czy zdarzenie.

For me, a composition must express deeper values. I don’t like or know how to write songs about nothing. The composition must evoke specific emotions and ideas in the listener, it must transport the recipient to the place or event suggested by the title.

Dalszy rozwój i poszukiwanie niekonwencjonalnych technik wydobycia dźwięku.

Obecnie, nadal rozwijam ogólne założenia twórcze, które wykrystalizowały się w okresie pomiędzy studiami a doktoratem. Nie zmieniłem swych poglądów i postawy estetycznej. Niemniej, należy zaznaczyć, iż podczas obrony pracy doktorskiej przedstawiając swoje plany na najbliższą przyszłość, zadeklarowałem zwrot w kierunku muzyki czysto instrumentalnej, ale stylistycznie zbliżonej do muzyki elektronicznej – odzwierciedlenie brzmieniowości komputerowej przez zespół instrumentalny, ale bez wykorzystania elektroniki. I tak się stało. Muzyka, którą obecnie piszę jest bardzo bogata fakturalnie. Jest w pewnym sensie „barokowa”, ale nie poprzez nawiązanie do stylistyki, a do faktury. Moje utwory są pełne kontrastów, cały czas coś się w nich „dzieje”, a słuchacz oscyluje pomiędzy fazami napięcia i odprężenia. Staram się w swych pracach instrumentalnych czy wokalno-instrumentalnych odzwierciedlić koloryt brzmieniowości elektronicznej.

Aktualnie piszę utwór przeznaczony na chór mieszany.

Dla mnie kompozycja musi wyrażać wartości głębsze, nie lubię, nie umiem, pisać utworów o „niczym”. Kompozycja musi wzbudzać w słuchaczu określone emocje, wyobrażenie, musi „przenieść” odbiorcę w zasugerowane przez tytuł miejsce czy zdarzenie. Moja muzyka jest pełna kontrastów, jest bardzo bogata fakturalnie, dźwiękowo i brzmieniowo, ale to wszystko ma na celu wywołanie u słuchacza odpowiednich emocji. Zdaje się, że poprzez muzykę niejako „zmuszam” odbiorcę do zastanowienia się, do rozmyślania, a podczas prezentacji utworu do wzajemnego „przeżywania”. Pragnę, aby słuchacz nie odbierał moich utworów „obojętnie” i jeśli tylko chce, jeśli wsłucha się, zrozumie moje idee, a poprzez to będzie musiał się ustosunkować do mojej muzyki.

Współcześni studenci są dużo bardziej zabiegani, myślą pragmatycznie, są zdecydowani i lepiej wiedzą, co chcieliby robić w przyszłym życiu. Ponadto dążą do własnego rozwoju, realizacji indywidualnych zainteresowań, co przejawia się podejmowaniem więcej niż jednego kierunku kształcenia. Wskazana świadomość własnych zainteresowań i potrzeb naukowych powoduje, że grupy studenckie są bardziej roszczeniowe, co przejawia się w manifestowanych przez młodych ludzi wymaganiach co do formy, metod prowadzonych zajęć i zasad zaliczenia. Postawie roszczeniowej towarzyszy mniej formalny sposób zachowania się studentów, który często prowadzi do zaniku postrzegania nauczyciela akademickiego jako autorytetu naukowego i upadku wychowawczej funkcji akademii. Studenci zachowują się w sposób mniej formalny niż dawniej. Dawniej był dużo większy dystans między studentem a uczącym. Dlatego staram się uwzględnić wszystkie przytoczone kwestie w swojej pracy akademickiej.

Jak najbardziej tak. Miasto, przy niejednokrotnym współudziale Akademii Muzycznej organizuje różnego rodzaju, projekty czy koncerty integrujące różne środowiska kulturowe. Ponadto oferta edukacyjna Akademii Muzycznej w Łodzi, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom przyszłych studentów, nieustannie zmienia i wprowadza nowe przedmioty i specjalizacje kształcenia.

Można by było wymienić wielu artystów (m.in. Pawła Mykietyna czy Pawła Łukaszewskiego). Natomiast ja polecę zapoznanie się z twórczością moich starszych kolegów akademickich: Artura Zagajewskiego i Marcina Stańczyka.

Najbliższa przyszłość to dalszy rozwój, dalsze rozwijanie swoich zainteresowań, dalsze poszukiwanie niekonwencjonalnych sposobów wydobycia dźwięku i pisanie kolejnych utworów. Cel na najbliższy czas to rozpoczęcie przygotowań do przewodu habilitacyjnego.

Valentin Schaff

2nd Prize. Angst.

With all musical life on hold for what seemed like an indefnite amount of time, the outline of my professional path that I had projected into the future became very uncertain. Being a composer, I kept writing, not knowing when anything would be performed again. The piece is called Angst, which translates to fear, and it shows the context in which it was written, the personal anxiety of sudden isolation and the bleakness of what sometimes felt like living in a failing society.

I think violence is a deeply complex human experience that can only really be explored in all its aspects within art. To open the space to discuss violence in an artistic setting is challenging and dangerous, since it is tempting to filter the discussion through the lens of a political position. In my opinion, this would be a disservice to the artistic process, since it removes the authentic expressive moment and reduces it to propaganda. I am very happy this competition gave us the opportunity to tackle this subject with complete freedom.

Being a composer is in the best of moments already full of uncertainties. In 2020, with many of the institutions that provide a kind of structure to a young composer temporarily (hopefully) shutting down, it was difficult not to lose orientation. Art is not the first priority in such a moment of crisis,  so it was a struggle both professionally and financially. But all in all, uncertainty always also carries within it a moment of chance for something new. The way we live is changing radically at the moment, most likely in ways that we cannot comprehend just yet, and with this will come new ways of expression. In my mind, arts responsibility is to create spaces to deeply reflect on these events and integrate those reflections into our collective consciousness. But art itself is not only defined by the institutions that mean to represent it at this moment. I am very much looking forward to seeing the ways in which we will learn to express ourselves.

I wrote the piece in march 2020, so just in the beginning of the first lockdown in Germany and before the digital solutions and alternatives for music performances came into being. The situation was still quite fresh and felt very much out of control, so the absence of physical concerts was the most prevalent change that we had to wrap our heads around.

I am very grateful for everybody trying to come up with new formats at this time. For me personally it has been complicated, since my musical interests in the recent years have become increasingly and explicitly interpersonal.

For me, the performance situation and the relationship between performer and audience is an essential part of music. The classical concert situation is far from the only way to look at this, but even the best digital formats do not create an equal amount of intensity. In my music, a recording or stream will most likely always be compromises, not the actual situation I had in mind while composing. For other creators, this might not be the case, but I see the magic of music in the social and physical experience, and both of these aspects take on very different forms in a digital setting, forms that require a totally different aesthetic toolset. Simply translating pieces into this environment that were not conceived with it in mind. But other, non-digital formats are also being reworked. I personally am especially interested in formats with limited audiences, concerts for only one audience member for example, since they might allow for much greater intimacy.

I think in recent years the perspective that the way we live right now is soaked with decadence has gained some ground. Maybe only subconsciously and with different ideas deriving from this perspective, but many feel like the current trajectory of the world is slipping out of control. It is not uncommon in my generation to discuss the possibility of having children in conjunction with the global ecological collapse. The pandemic has provided a small taste of how fragile our system might be. With this kind of outlook, being a highly specialized artist whose work is definitely dependent on a very complex socio-cultural support structure of support sometimes feels a little out of place. I think art has its place in every kind of society, but it also always has to react to the circumstances it inhabits.

…I think violence is a deeply complex human experience that can only really be explored in all its aspects within art. To open the space to discuss violence in an artistic setting is challenging and dangerous, since it is tempting to filter the discussion through the lens of a political position. In my opinion, this would be a disservice to the artistic process…

“Wach“ by Valentin Schaff performed by the Arditti Quartet

I started playing piano at 5. In my teenage years, I began playing in bands but also took composition lessons, which equipped me with a wide musical horizon. I completed my Bachelor as well as my Master in composition in Mannheim with Sidney Corbett, but also had defining experiences at masterclasses with Stefano Gervasoni, Lei Liang, Hanna Eimermacher, Francesca Verunelli, Oscar Bianchi, Katharina Rosenberger, Samir Odeh-Tamimi and Clemens Gadenstätter.

I was always interested in artistic expression, but hearing the first ever performance of a piece I wrote confirmed it for me.  I just never found anything that could compare to how intense and fulfilling this moment was.

I think my greatest struggle at the moment (besides finding enough time to compose) would be to understand how my desire to advance professionally and actually make a living as a composer is influencing my artistic development. Maybe that is not that big of a problem to other composers, but for me it is sometimes quite an internal fight when there are decisions to make that are in between what I think is artistically most fulfilling for me personally and what might be a more practical or pragmatic choice in terms of a career.

A short violin solo I wrote in 2015 called “II. trinke dich satt in deiner Vase”. I wrote it in 1 day, which is the only time that happened to me. Usually pieces need at least some weeks to figure out what they want to be, but this one just knocked on my door and all I had to do was to let it in. I had some beautiful moments working with various performers on that piece.

Preferably, every new piece should feel like the best piece I have ever written. This does unfortunately not come true every time. Working with the Arditti Quartet on the premier of my second string quartet felt very special.

Most of the problems for me lie in calming the anxieties of accepting all the things that whatever I am working on in the moment is not. That is to say, trusting that inspiration is going to be there when I sit down to write. Some sessions are going to be less fruitful than others, but I try to show up and to not be in my own way.

There are too many influences to do them full justice here. In terms of composers I studied, Ligeti, Cage, Grisey and Feldman took up a lot of my time. But in recent years, the works of Pauline Oliveros and Alvin Lucier have become a primary focus for me. However, influences can come from a variety of sources and not only from the academic tradition of composition. I think especially for my generation, with all the music of the world and of all recorded history at our fingertips at every moment, we can mix and match from a wide range of sources. For me, these have often been electronic club music, but also field recordings of traditional folk music or renaissance music.

Describing my own work in general is difficult, since every new project is going to hopefully add something new. Recently, I have been very interested in the relationship between the composer, the performer and the audience, which led me to a more experimental approach. I am fascinated by situations that result in infinite different possible outcomes that cannot be predicted but are still supported by a structure that defines every possible moment so that nothing actually has to be improvised.

Music is highly dependent on the context it is perceived in and I think the academic tradition of composition has dug its hole a little too deep into the classically staged concert setting. For me, the dance floor provides some kind of counterargument, since it is treating the listener as more of an active participant through a perceptual context that is more physical than rational.

Maybe technique could be defined as the ability to authentically transmit any kind of feeling, feeling being the much looser term in this context. I would translate this to Why (feeling) and How (technique), which in my mind is definitely not as much of a dichotomy as one might think. From my perspective, form and content are indivisible.

Up to now, I have not used any electronics in my music. I’d much rather work with people. But electronic club music, with its very own perception of form and time, is an important part of my musical socialization. Most of all, it is an intense sensual and sensory experience, which is an important perspective for me. I try to translate these experiences into my compositional practice, that is mostly centered around chamber music, not by the means of actual electronic or digital tools but by relating to the performance as more of an experiential setting as opposed to an intellectual one. Music is highly dependent on the context it is perceived in and I think the academic tradition of composition has dug its hole a little too deep into the classically staged concert setting. For me, the dance floor provides some kind of counterargument, since it is treating the listener as more of an active participant through a perceptual context that is more physical than rational.

Anything has the capacity to move me, but photography is the art form besides music that most resonates with me.

Finding ways to procedurally generate music in an analog setting.

I am currently writing a choir piece that is taking on quite symbolic qualities in a time where singing in a choir is a matter of great risk. I am using group processes to find a form of self organization within the piece.

Maybe technique could be defined as the ability to authentically transmit any kind of feeling, feeling being the much looser term in this context. I would translate this to Why (feeling) and How (technique), which in my mind is definitely not as much of a dichotomy as one might think. From my perspective, form and content are indivisible.

That is hard for me to answer. To describe how my identity shapes my work would require to step outside my identity and compare it to other possible identities that I of course have never experienced myself, and I must admit I do not feel like I can confidently do so without succumbing to cliché.

I think Germany has a very strong network of ensembles, which is a great opportunity for a composer. The German compositional heritage though comes with a great need to control all aspects and parameters of a piece, which is something I am slowly trying to dismantle.

I don’t quite know which definition of German composer to use. But, interpreting it as “composers living in Germany right now”, I would say that, besides my teacher Sidney Corbett, Hanna Eimermacher and Samir Odeh-Tamimi definitely had the most direct influence in my music.

Post your comment

This Is What We Do: One Year of Kraków Music
Against the Frets: Luke Treble